Słyszysz „lunch”, co myślisz?


Jednym z większych zaskoczeń, jakie mieliśmy do tej pory to pora „lunchu”. I już nawet, nie to, że przerwa na lunch nie wlicza się do godzin pracy, więc wraz z półrodzinną przerwą na jedzenie – jesteś w pracy 8,5h.

Zaskoczeniem jest forma „lunchu”

Nie jest to obiad w polskim znaczeniu, ani „lunch” do jakiego przyzwyczaiły nas restauracje w Polsce serwując „lunchowe menu”. Najczęściej w postaci niewielkiej zupy, małej porcji drugiego dania i jakiegoś słodkiego ciasteczka – w zależności od miasta, taki zestaw to wydatek około 15-30 zł. I przyznać trzeba, że zazwyczaj są to smaczne propozycje ciepłych obiadów.

Ale nie w Holandii

Tutaj na „lunch” je się kanapki. Bagietki. Tosty. Kanapki zapiekane na ciepło. Ale kanapki. „Lunch menu” w tutejszych restauracjach to wszelkiego rodzaju „broodjes”, czyli bagietki z czym tylko chcemy – pasty, ryby, jajka, wędliny, sery, ogórki, pomidory, sałaty… Co więcej, można tego typu kanapki kupić na przykład w piekarni. W wielu piekarniach jest stanowisko podobne jak w „yemy” czy innym „subway” i można kupić kanapkę, kawę(!) i skonsumować na miejscu.


Bo piekarnie najczęściej mają od razu także ekspres do kawy i stoliki. W sumie nie znaleźliśmy póki co na naszej prowincji ani w okolicznych miejscowościach miejsca typu „kawiarnia”. Zazwyczaj jest to restauracja, która ma również kawę albo właśnie piekarnia/ cukiernia z większą lub mniejszą częścią „kawiarnianą”. Odpowiada nam to. Można kupić pieczywo na śniadanie, kanapkę do pracy, coś słodkiego na wieczór i popić dobrą kawą.


Ile kosztuje taka kanapka? Od 2 EUR w górę w zależności od wielkości i liczby dodatków. W jednej piekarnio-kawiarni za zestaw kawa + 2 kanapki płacimy 6 EUR.


Zdjęcie: CC0

Komentarze